Piętnastoletnia
meksykanka mieszkająca we Włoszech. Jest odważna jak wskazuje nazwisko,
pewna siebie i pyskata lecz miła i pomocna. A raczej taka była. Do tego
dnia. Niby dzień jak każdy inny lecz nie.
To był najgorszy dzień w życiu nastolatki. Utraciła go. To co dawało jej szczęście i bezpieczeństwo.
Nie uie się z tego trząsnąć. Czy jednak dawna Luna powróci ?
Matteo Balanso
Siedemnastoletni
Włoch. Zginął w tragicznym wypadku samochodowym. Prowadził bez
uprawniem pod wpływem alkkocholu. Chciał jej zaimponować. To z nią
jechał. Ona przeżyła. Jego duch nie zaznaje przez to spokoju. Chce ją
spowrotem. Za bardzo ją ocha. Do czego ta miłość jest w stanie zrobić by
dołączyć
do ukochanej ? Czy jego dexcyzja będzie słuszna ? Czy kiedyś zazna ukojenia ?
Czy oboje otrzymają szanse by być razem ?
Ambar Smith
Osiemnastoletnia meksykanka. Urodziła sie we Włoszech. Jest starszą siostrą Luny, którą sie teraz zajmuje.
Ich
rodzice znikneli w tajemniczych okolicznościach, których nigdy nie
odkryto. Była zakochana w Matteo lecz on wybrał Lune. Blondynka nigdy
się z tym nie pogodziła. Zapowiedziała zemste brunetce. Była dziewczyną
Simona.
Simon Alvarez
Dwudziestoletni
meksykańczyk. Przez ostatnie trzy lata siedział w więzieniu. Został
oskarżony o śmierć Matteo. Od lat przyjaźnił się z Luną i spotykał sie z
Ambar jednak to była fikcja i wciągnął sie przez to w inne kłopoty
Czy Ambar zapłaci za swoją zemstę ?
Czy Simon uratuje Lunę za nim będzie za późno ?
Czy siostry wybaczą sobie wszystko za nim będzie za późno ?
Drogi Pamiętmiku
Nie umiem tak nie potrafię ! Żyć bez niego. Takie życie nie ma sensu. Jet pozbawione kolorów.
To
jak stracić możliwość jazdy na wrotkach Przestać latać. Upaść i nie móc
się podnieść Stracić wewnętrzne skrzyła. To ból którego nie zniose
dłużej ! Chciałabym znaleźć sposób by przywrócić utracone skrzydła.
Podnieść się, chwycić jego dłoń jak po upadku na wrotkach. Podnieść się,
zrobić obrót i skoczyć. Do niego. Chciałabym by skrzydła i jego głos do
naszej piosenki zaprowadziły mnie do niego.
* Oczami Matteo *
Minęło
tyle czasu a ja nic. Kompletnie. Pustka. Czas ppłynie a ja siedzę w
miejscu. Dookoła mnie anielice i anioły czy święci ubrani w białe szaty.
Im głowom towarzyszą aureolki. Białe duchy mają złote skrzydła dzięki
którym latają. Też takie miałe. Ziemne skrzydła to wrotki dzięki nim
wzlatujesz wysoko. To one podnoszą cie z upadku, który zamiast
zniechęcić to motywuje cie jeszcze bardziej. Dodają ci odwagi. W niebie
nie ma wrotek toru muzyki. A co najważniejsze nie ma Luny. Bardzo mi jej
brakuje. Teraz obserwuje ją stąd. Moja dziewczyna nie jest w najlepszej
formie a to tylko moja wina. Gdybym nie był '' pawiem '' jak mawiała
moja ukochana nigdy bym nie chciał aż tak jej zaimponować by umrzeć. Bóg
jest nie sprawiedliwy. Z jednej strony wziął mnie do nieba i uchronił
przed piekłem a z drugiej rozdzielił mnie i meksykankę. Mógłbym smażyć
sie w piekle by tylko z nią być. Zobaczyć ją i móc przytulić pocałować ,
pójść na wrotki.
Niestety
Pan miał iny plam. Odseparował nas. Z jedenej strony ciesze się że Luna
żyje a z drugiej wychodzi moja chciwość i egoizm mienia jej na swoją
własność. Nadal czuuje smak jej włosów. Nadal śnie o niej. Jak jeżdzi na
torze. Moja mała zadziorna kelnereczka. Niezdarna lecz kochana i
odważna. Dzięki niej czułem sie jak bohater ponieważ musiałem ją ratować
po każdym jej pomyśle. Tylko z nią czułem się sobą.
Drogi Pamiętniku
W
głowie mam wciąż tą samą wylicznkę '' raz dwa trzy umierasz ty '' Po
stracie mojego Włocha zaczęłam sie bardziej interesować tematem śmierci.
Czy jest to dziwne ? Moim zdaniem po moich doświadczeniach nie. To
jedno zdanie, ta wyliczanka to tylko 5 słów a 20 liter. Mało. Banalna
wyliczanka a jaka prawdziwa !
Zastanawiam
się i coraz bardziej przekonuje sie do tezy takiej iź to Bóg posługuje
sie wyliczanką i wymienia na palcach osoby, którym odbiera dar który sam
im podarował kiedyś. Największy dar jaki może otrzymać człowiek. Tylko
dlaczego nie uwzględnił mnie w tej wyliczance ? Czemu nas rozdzielił ?
Po odpowiedz na to pytanie musze sama sie do niego zgłosić. A jedyny
sposób to moja śmierć. Tylko jak ? Pójść na łatwizne czyli kilka ostrzy
które przetną mi skóre. Mam sie okaleczyć w wannie jak na filmach
dokumentalnych i horrorach ? To raczej zbyt przewidywalne. Mam sie otruć
? To mi pachnie jakimś nędznym filmem kostiumowym o królach i ich
żonach i kochankach. Strzelić z pistoletu ? Film akcji i skąd bym miała
rewolwer ? Wpaść pod samochód ? Udać sie do podejrzanych miejsc gdzie
jacyś złodzieje czy typy spod ciemnej gwiazdy mnie zabiją za ''
ciekawośc '' Tyle jest sposobów na śmierć. Pewnie w tej wyliczance każda
liczba odpowiada innej torturze która rozdziela dusze i ciało. A ja
jakim jestem numerem ?* Oczami Matteo *
Nie wytrzymałem dłużej dlatego następnego dnia udałem się do Boga na audiencje w celu poznania
przyczyn i okolicznośći rozłąki z moją dziewczyną. Wiem iź to moją winą jest ten cały wypadek
bo to mój pomysł ale miał się udać ! Więc dlaczego Bóg przy tym zdarzeniu majstrował ? Ciągnął za sznurki życia i odciął je nożyczkami jak śmierć kosą jak na obrazach ze średniowiecza. Tak zwane '' dance makabre '' czyli taniec śmierci. Pan steruje nami jak kukiełkami w tym teatrze. Mówią że On nas kocha. Ale jak może nas kochać skoro odbiera nam życie ? Steruje nim zamiast dać wolność. Nigdy tego nie zrozumiem. Ale chcę dlatego z samego rana wybrałem sie do jego pałacu. Niebo można porównać do bajek. Tak. życie tu to bajka. Omijam każdego na ich twarzach syci uśmiech. Nie sztuczny a prawdziwy. Ludzie tu się cieszą że tu są. Dlaczego ja nie mogę ? Gdy dotarłem do bramy Niebios ukazali mi sie dwaj aniołowie. Mieli blade biało niebieskie twarze, złote włosy i błękitne oczy. Ich sylwetka była wysportowana umięśniona. Stali bacznie z mieczami skierowanymi w swoją stronę. Ich sztylety sie stykaały torując drogę do pałacu. Spojrzeli na mnie. Zrobili rewizje czy naprawde jestem tutaj miejscowy po czym z uśmiechem wpuścili mnie przez brane. A gdy to uczyniłem powrócili do poprzedniej pozycji. Wizja pałacu Pana nie była tak odległa jak myślałem.
Dróżka usypana kamieniami, którą z obu stron otaczały rzeźby aniołków. Małych dzieciątek. Po zrobieniu dziecięciu kroków trafiłem w końcu naplac gdzie były piękne anielice opiekujące sie dziećmi. Niektóre z nich grały na skrzypcach violonczeli a inne zachwycały się zapachem kwiastów w ogrodzie. Jeszcze inne były pochłonięte zabawą z dziećmi. Ich wyraz twarzy był pewny i wyraźisty. Ich twarzom towarzyszyły szczere uśmiechy i zadowolenie. Byliśmy jakby na placu przed pałacem więc poszedłwm dalej po marmurowych długich i wysokich schodach. Było ich dwadzieścia pięć. Po godzinie z zadyszą udało mi sie je pokonać wchodząc do eajskiego ogrodu który przypominał mi Eden z bibli. Wyglądał jak kręty labirynt. Jeśli go przejde dojde do Niego. Nie poddałem sie nawet na chwili i po kilkunastu próbach wydostania sie z labirynty udało mi sie go opuścić.Gdyby ni myśl i halucynacyjny obraz mojej biednej ukochanej nie wiem czy bym dał rady.
Gdy pokonałem wszystkie przeszkody ujrzałem go. Ducha świetego. Byl gołębiem. Pięknym białym wyraźistym ptakiem. To on wskazał mi droge do tronu najwyźszego. Gdy zobaczyłem uśmiechniętego Boga który podziękował gołębiu wyczułem że spodziewał sie mojej wizyty. Ukląkłem przed nim składając wyrazy szacunku. On tylko popatrzył w moją strone.
- Dziecko moje Matteo . Co cie sprowadza do mojego kroólestwa ? - pyta ojcowskim tonem.
- Mój Panie. Męczy mnie jedna myśl związana z moim wypadkiem - odpowiadam
- A dokładnie ? - pyta pocierając bialą brode jak filozof..
- Dlaczego zabrałeś mnie a Lunę zostawiłeś przy życiu ? - pytam po zym Bóg wstaje i prowadzi mnie białym długim korytarzem. Po obu jego stronach widnieją małe zdjęcia ludzi z imieniem i nazwiskiem oraz datą urodzenia.
- Diecko moje. Mam inny plan co do panny Valente - odpowiada beznamiętnie muskając palcami jej fotografię
- Ale jaki ? - pytam ciekawy a zarazem zdenerwowany
- Nie mogę ci zdradzić. Nikomu nie zdradzam losu ludzi na Ziemi. Wiem jak tęsknicie za sobą. Znam myśli Luny. To myśli samobójcze. Niepokoi mnie to. Boje sie o nią. Wiesz co sie dzieje z samobójcami ?
- Trafiają do piekła - odpowiadam bez wachania.
- Widzę że znasz dobrze praktyki religijne Synu
- Owszem - mówie z wdzięcznością.
- Wiem także jak dla ciebie jest ona ważna i jak ważne są wrotki w waszym życiu
- Do czego Ojcze zmierzasz ? - patrze ze zdziwieniem na jego postać.
- Mam moc by spełnić twoje pragnienia. Wiem że jedno z nich to Luna Valente a drugie to wrotki. Dam ci wybór. Mogę wysłać cie do niej na ziemie byś ją ostrzegł przed tymi myślami samobójczymi albo dostawić tą spraweona trafi do piekła a ty będziesz miał piękne wrotki. Wybierając jedną rzecz wyrzekasz sie drugiej jasne ? Musisz wybrać teraz - wyjaśnia. Jestem zaskoczony jego wymaganiami. Lecz wiem co wybrać
- Dobrze. Teraz idz wyśle anioła kiedy będziesz mógł zejść na ziemie-oznajmia po czym wychodzę.
- Wybieram Lunę ! - mówie bez zastanowienia
Pan znika zostawiając mnie w lekkim oszołomieniu. Nie mogłem zrozumieć i pojąć warunku Boga
mimo to wybrałem Lunę. Owszem zanim ją poznałem wybrałbym inną opcje czyli wrotki. Ale to jakby ta dziewczyna nie była Luną. Panna Valente jest dla mnie najważniejsza ! Od kiedy ją poznałem zawsze taka była. Dziewczyna zajmuje najważniejsze miejsce w moim sercu nawet teraz gdy los nas rozdzielił.
Jestem na tyle zdeterminowany by oddać wszystko by dostać ją w swoje ramiona. Nawet jakbym musiał służyć diabłu.
Drogi Pamiętniku
Śmierć jest taka bliska. Czuje to ! Pragnę tego ! Chcę wrócić do Matteo ! Nic więcej ! Chcę się nigdy nieobudzićCzemu ja na to nie wpadłam ? Zapomniałam o innym sposobie samobójstwa
lepszym szypszym i bezboleśniejszym.! Tak. W końcu mam. Tabletki. One załatwią wszystko. Nie poczuje
żadnego bólu tylko umre szybko tak jak chce ! Spotkam tam ukochanego. Będziemy szczęśliwi ! Zrobie to dla nas. Może zachowuje sie jak chora psychicznie dziewczynka. Nikt teego nie zrozumie. Nawet rodzice. Mimo iż jestem ich oczkiem w głowie wybaczą mi.. Czy aby na pewno ? W sumie tego pewna nie jestem.
Tak czy siak zrozumieją. Widzą codziennie jak przeżywam śmierć włocha i nic z tym nie robią. Nie umieją
Nie mogą mi pomóc. Jestem pewna że tylko śmierć mnie oczyści a wtedy zniknie ból i ten ogień wypalający moje wnętrze. Może jestem zbyt przywiązaana do mojego chłopaka ale to normalne w moim wieku.
Takie '' zakochania'' róźnicą jest to że to moja pierwsza i ostatnia miłość. Taka wieczna. Podczas przysięgi mawia sie '' i nie opuszcze cie aż do śmierci '' a czy po śmierci opuścić ? Nie którzy tak robią. Zaczynają życie od nowa. Ja tak nie potrafie. Jestem zbyt słaba, za wrażliwa. Gdy on żył byłam odważna pełna życia i pasji. A teraz ? Trzymam te tabletki. W drugiej dłoni mam szklanke z wodą. Jestem gotowa je połknąć odliczając minuty, sekundy do ujrzenia Matteo. '' Kochanie już idę ! Zaraz się spotkamy '' szepcze sama do siebie. Ręka trzęsie sie szybko i nie regularnie. Druga pisząca długopisem te słowa bazgroli jak która pazurem mimo że mam ładne pismo. Drzwi i okna zamknięte. Nikogo nie ma w domu. Idealna okazja. Powtarzam sobie wyliczanke tak dobrze mi znane 5 słów i 20 liter. Dodaje szóstą LUNA. Potem siódmą VALENTE. Moje nazwisko. Zamykam oczy widzę pistolet wycelowany we mnie. Otwieram usta.....
* Oczami Simona *
Nie mogę patrzeć na stan Luny. To co w niej mi sie podobało zniknęła. Wraz z tym gównianym Matteo znikła jej odwaga i pewność siebie, jej radość życia i śmiech. Od dłuższego czasu nie wychodzi z domu i nie rozmawia z nikim. Nawet ze mną. A jestem jej przyjacielem. Odgrywam role starszego o 5 lat brata. Zawsze o nią się troszczyłem. Była jedyną osobą na całym świecie na której mi zależy. To dziwne wiem. Mieliśmy od zawsze głęboką wieść. Caly czas pokazywałem jej że może na mnie liczyć mimo wszystko. A ona udowodniła mi że mimo iź siedziałe w wiezieniu ona zawsze mi pomoże i będzie po mojej stronie. Niestety nie zna mnie na wylot. Nie pozwoliłem na to by wiedziała wszystko. Wyparła by sie mnie a na to nie mogę pozwolić. Odsiedziałem swoje ale po wyjściu z pudła zrobiłem coś jeszcze o czym nikt nie wie a w szczegolności moja Luna.
Tak ! Moja ! Nie tego idioty z Włoch !Go nie ma ! I nie będzie ! Kiedy ona to zrozumie ? Jestem ja ! Dla niej. Gdyby tylko chciała oddałbym sie jej całkowicie. Spróbował sprawić by mnie pokochała.. Zapomniała o Matteo. Ale czy to możliwe ? Musi istnieć sposób. Wczoraj wyszedłem z aresztu.Gliny podejrzewają mnie o śmierć Balanso. Na szczęście Luna nie wie nic o tym zarzucie. Oczyśczyli mnie. Po wyjściu z komisariatu bez zastanowienia poszedłem, do domu Luny i Ambar czyli jej siostry. A przy okazji mojej byłej. Z pewnych zródeł wiem że ona opiekuje sie Luną ponieważ ich ciotka zmarła a państwaValente odesłali do Meksyku. Z niewiadomych przyczyn nie mogą wrócić do Argentyny. Ta sprawa jest dziwna i tajemnicza. Poczułem chłód wieczornego wiatru. Był zimny mimo wczesnej jesieni. Szedłemokoło pół godziny do domu dziewczyn. Nie widziałem ich lata. Bałem się jak zareagują na mój widok. Gdy wszedłem na posesje Bensonów podszedłem do drzwi. Po drodze przeszył mnie wiatr pełen odgłosów, które miały mnie odstraszyć. Dobrze znałem ten głos ale nie mogłem za nic sobie przypomnieć do kogo należał. Gdy podszedłem do drzwi opuścił mnie wraz z wiatrem. Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi, które otworzyła mi blondynka.
- Co ty tu robisz ? - wydarła się
- Odwiedzam najlepszą kumpelkę - mówie uśmiechem.
- A skąd wiesz że Luna chce Cię widzić ? - pyta stojąc w futrynie
- Wiem to - sycze przepychając ją lekko
- Czekaj !
Nie odpowiadam tylko idę po schodach na góre, które prowadzą do pokoju dziewczyny. Słysze jak blondynka idzie za mną krzycząc i klnnąc na mnie jednocześnie. Nie reaguje na to. To nic nie da i tak jej nie słucham liczy sie tylko Luna. Od razu wszedłem pukając do jej drzwi. Usłyszałem tylko '' prosze '' po czym wszedłem do pomieszczenia. Panował tu bałagan jakby przeszedł wielki huragan. Luna klęczała wbijając wzrok w podłoge. W dłoni trzymała kubek z którego wyleciała woda tworząc kałuże na podłodze w której pływały 3 pastylki. Przeraziło mnie to
- Co ty jej zrobiłaś do cholery ? - warcze na blondynkę przenosząc jej siostre na łóżko
- widziałam go - łka nie kontaktując jakby była zupelnie gdzie indziej
- Odwal się ! Nic jej nie zrobiłam ! To ty opuściłeś nas na 3 lata ! - warknęła rozhisteryzowana Ambar.
- Musiałem ! Sama wiesz że odsiedziałem to w pudle
- Nie przypominaj ! Niegadaj ani mi ani nikomu o tym !
- To ty kazałaś a ja myślałem że mnie kochasz - sycze
- Bo to prawda
- Nie udawaj wiem swoje. Temat zamknięty. Co podałaś Lunie ??
- Nic jej nie dałam ! Zejdz ze mnie - mówi spanikowana.
- Luna prosze obudz sie - oczucałem jej policzki dłonią
- Matteo zabierz mnie do aniołków
- To ja Simon nie Matteo - mówie
- Kim jest Simon kochanie ? - pyta jakby do ducha czy coś
Kazałem Ambar wezwać karetkę. Ambulans przyjechał najszybciej jak sie dało. Zabrali moją Lunitę do szpitala. Oczywiście razem z Ambar zmartwieni pojechaliśmy do szpitala. Ratownicy powiedzieli że jej stan jest poważny. Na szczęście miałem opakowanie po tych prochach z podłogi. Czułem że musiała je wziąść.
Tylko po co ? Co wstąpiło w moją przyjaciółkę ? Dlaczego doprowadziła sie do takiego stanu ? Czy wyjdzie z tego ? Gdy dojechaliśmy do szpitala meksykankę zabrali na serie długich i ważnych badań. Wraz z Ambar czekaliśmy w poczekalni bardzo zdenerwowani. Chyba pierwszy raz widzę Ambar w takim stanie. Widaźćć że na prawdę się o nią martwi. Widać wyrzuty sumienia.
- Masz coś z tym wspólnego ? - pytam po raz setny
- Jasne, że nie ! - broni się zawzięcie
- Jak ty ją pilnujesz ? Wiesz ż4e mogą ci ją odebrać ?! A pamietaj że wszystko należy do niej
- Pamiętam ! Opiekuje się nią jak mogę ale to trudne
- Bo ? - sycze
- Nie ma ciebie..
- Co ? - pytam.
Dziewczyna się rumieni. Czy ja myślę że ona coś czuje do mnie ? Nie to nie prawda znowu gra. Nagle wyszedł lekarz z plikiem grubych kartek. Nie wygląda na to by mial dobre wieści. Tylko jakie ? Mężczyzna z nad okularów kartkuje notatki
- Co jej jest doktorze ?? - pytam zły.
- Pacjętka jest w stanie krytycznym..
Tylko tyle zdołałem usłyszeć. To co powiedział zszokowało mnie. Co to były za prochy że doprowadziły ją do takiego stanu? To nie możliwe ! Luna jest odważna. Wygra i sie podniesie ! Jest za mąda by wpaść na taki głupi pomysł. Ktoś musiał ją zmusić ! Tylko kto ? Jak sie dowiem zabije gościa. Sprawca tego wszystkiego zapłaci mi , Ambar i Lunie za to ! Nie zostawie tak tego !
* Umysł Luny *
Jestem duchem ! Krążę między światami. W końcu szczęśliwa ! Zostawiłam moje ciało na ziemi. Bez bronne wręcz umierające na szpitalnej sali. Moje serce nie bije. Nie ma dla kogo. Widzę lekarzy, którzy próbują mnie ratować. Widzę Ambar i Simona zdenerwowanych w swoich objęciach. Wiem, że chcą bym żyła. Słysze ich modlitwy lecz mi sie tam niee śpieszy.. Chcę tylko Matteo. Znajdę go i ściągnę z powrotem. Dotykam fłonią mojego brzucha. Jest przezroczysty. Jak cała ja. To niesamowitę. Już wiem dlaczego to zrobiłam. Czuje sie tu taka wolna ! Jakbym zrzuciła z siebie tonowy balast będący moim ciałem ! Postać ducha jest taka sama jak mojego ciała !
- Kochanie.. - słysze szept, który mnie prowadzi. Bez zastanowienia idę za nim rozpoznając ducha. To Matteo. Widzę go. Nic sie nie zmienił.
- Matteo... prosze - wyciągam dłoń do przodu marząc by ją złapał jak kiedyś gdy wywalałam sie na wrotkach. Wszystkie wspomnienia powróciły
- Luna ! Dlaczego? To nie tak miało być ! - krzyczy na mnie głos ukochanego.
- Dlaczego ? Matteo ! - pomóż mi prosze ! - błagam.
Chłopak ukazuje mi się cały wygląda jak lśniący Anioł. Bladoniebieska skóra włosy, które straciły kasztanowy odcień stały się niebieskawe. Oczy niestety zbladły tracąc blask i te iskry które kochałam. Usta spiesznięte błękitno sine. Ubrany w białą toge ze złotym pasem i sandałami. Zza pleców rozwarte skrzydła gotowe do lotu. Na głowie złota aureola. Nie wygląda jak mój ukochany chłopak. Kto go odmienił ? Wgapiam się w niego.
- Nie możesz tu być Luna ! Wybrałem Ciebie zamiast wrotek a ty swoim zachowaniem
wszystko zapaściłaś. Nigdy sie nie spotkamy.
- Nie ! To nie może być prawda ! Pomórz - łkam lecz czuje jak znikam. Najpooerw stopy nogi. Nie czuje już gruntu pod nogami tylko czerwony parzący wir i wielkie niebieskie skośne oczy patrzące z pogardą. Śmieją sie ze mnie. Mój chłopak stoi jak słupsoli. Znika
- MATTEO !!!!!!!!!!!!!!!!
Krzycze lecz to na darmo. Przepadł na zawsze. Jak ja ... w piekielnej trąbie powietrznej.
* Oczami Ambar *
Razem
z Simonem postanowiliśmy nie kłócić sie na czas pobytu Luny w szpitalu.
Przyznam obojgu nam zależy na zdrowiu Lunity. Dlatego postanowiliśmy
odłorzyć na bok nasze spory i skupić się na mojej
siostrze.
Ona tego najbardziej potrzebuje. Nadal siedzimy nad jej szpitalnym
łóżkiem oczekując z nadzieją że sie obudzi. Na daramnie ? Na razie tak
wygląda. Twarz meksykanki jest cała blada a jej dłoń zimna i szorstka w
dotyku. Powieki zmęczone zakrywają jej radosne oczy. Uśmiech, który
zawsze jej towarzyszył znikł nie odwracalnie.
- A jak ona sie nie obudzi ? - pytam Simona wycierając kapiące łzy.
Nawet tak nie myśl jasne ?! Ona sie obudzi. Jestem tego pewien - otacza mnie ramieniem.
- Wydaje sie taka słaba - jąkam wtulając się w jego silne ramiona
- Jest silniejsza niź myślisz - szepcze na pocieszenie. W jego ramionach jest mi lepiej.
- Wydaje sie taka krucha i delikatna - chwyce jej dłoń.
- Spokojnie. - mówi głaszcząc moją głowe po czym ją całuje.
- Simon.. prosze .. - prucze z wyrzutem lecz po kilku chwilach zamykam powieki
Usnęłam
tak jak myślałam w ramionach Simona. Jestem zbita z tropu kompletniee
nie wiedząc czemu on to robi. Czyźby mu zależało na mnie ? Raczej nie
ona woli Matteo czego Alvarez nie może znieść.
Tak
samo jak ja Luny bo odebrała serce mojego ukochanego nawet tego nie
chcąc. Nie ważne przecież co czuje biedna Ambar bo i tak Simon i Matteo
ją ubustwiają. Może gdyby nie ten wypadek Matteo to Simon byłby ze mną.
Przecież to Alvarez podciął hamulce w aucie włocha lecz z zamiarem
zabicia Matteo. Był to w sumie także mój pomysł. Gdy sie dowiedziałam,
że meksykańczyk porzucił mnie bo zakochał sie w mojej siostrze, która
wtedy była już z Balanso. Tego samego dnia Luna oznajmiła że jest z
Matteo. Pamiętam to do dziś.
- Ambar musimy poważnie porozmawiać - informuje mnie mój chłopak.
- O co chodzi skarbie ? - pytam całując jego policzek
- Przestań - mówi wycierając go z mojej szminki
- O co chodzi ? - pytam zdenerwowana
- Musimy zerwać - mówi beznamiętnie
- Dlaczego ? - pytam z łzami w oczach
- Nie kocham Cię
- A kogo kochasz ?
- Lunę - wyznaje
- Co mnie ? - pyta zadowolona trzymając rękę Matteo
- Nic - odpowiadam krótko
- Możemy porozmawiać ? - pyta mój ex.
- Jasne. Chcę wam jednak coś powiedzieć - mówi zadowolona Valente
- Co takiego ? - pytam z zaciekawieniem.
- Jesteśmy parą - głos zabiera włoch trzymając ją za rękę.
- Co ? - pyta Simon
- Gratuluje - mówie ze szczerym uśmiechem
- Naprawdę się cieszysz siostro ? - pyta podejrzliwie - Coś sie stało ?
- Nie nic. Cieszę się waszym szczęściem - patrze na wściekłą minę Alvareza
- Dziękuje - wpada mi w ramiona. Przytulam ją. Ceniąc sobie tą chwilę.
Budzę się na fotelu przy łóżku Luny. Super zasnęłam ! Rozglądam sie po pomieszczeniu poszukując Luny.
Moja
siostra pozostaje bez zmian taka sama jak wieczorem. Na podłodze śpi
nasz przyjaciel. Przykryłam go kocem po czym zeszłam z fotela. Chłopak
wyglądał tak słodko i bezbronnie. Gdy kucnęłam go przykryć uroniłam
kilka łez które spływały mu po policzku. Nawet to go nie obudziło.
Pewnie
czuwał nad nią całą noc. Znam go. Bardzo ją kocha. Tak samo jak ja. Nie
wiem co zrobie jak ona umrze ! Dzisiejszy sen dał mi do myślenia.
Podeszłam do okna odsłanisając rolety wpuściłam troche światła do tego
białego pomieszczenia. Po czym poszłam po kawe do automatu. Gdy wyszłam z
sali wszędzie były pustki. Spojrzałam na zegarek. Była wczesna godzina.
Nie dziwiłam sie dalej tylko kupiłam kawe z mlekiem i cukrem po czym
eróciłam cichutko do sali. Simon jeszcze spał więc usiadłam na parapecie
wgapiając się w okno. Miałam sporo do przemyślenia. Napiłam sie łyka
napoju, który mnie ogrzał. Za oknem panowała argentyńska zima. Na
szczęście nie występują u nas minusowe temperatury mimo to czułam chłód.
Ale w sercu. Pozbawionym miłości i wszelkiej nadzieji bym była
szczęśliwa z jakimś chhłopakiem. Jestem zimna jak lud. To samo moje
serce i dusza. Tym róźnie się od kochanej i ciepłej Luny. A może po
prostu jestem o nią zazdrosna ? Szatynka zawsze była idealna i lepsza
ode mnie. Wszyscy pokazywali mi to na każdym kroku. gdy sie potknęłam
mówili że mogłam być ja Luna. Zawsze po ich słowach zamykałam sie w
swoim pokoju i płakałam Zakładałam okulary i aparat. W nich nie byłam
idealna. Nikt mnie takiej nie znał. Jasmin i Delfi nic o tym nie
wiedziały. Nie chciałam by wiedziały bo byłam ich idolką.
Samowystarczalną silną i nie potrzebującą miłości. W glębi serca jej
pragnęłam lecz powtarzałam sobie '' miłość przynosi więcej bólu niź
szczęścia '' i tu ma racje. Nie chciałam znowu cierpieć tak jak po
zerwaniu z simoonem. Potem chłopak trafił do więzenia płakałam za nim
każdej nocy mimo że na to nie zasługiwał. Czy ta postawa dawała mi
szczęście ? Nie ! Odpychałam wszystkich ze strachu. Tylko Jasmin i
Deelfi pozwoliłam by sie ze mną zadawały i robiły to co chcee ja. Często
krzywdzę innych daje mi to satysfakcje że nie są idealni.. tak jak
ja... Ale Luna ? Wtargnęła do mojego życia idealna ale pokrzywdzona
przez los. Nie dość że to moja siostra to odebrała mi chłopaka. Nie
wybaczalne. Po za tym wiem że naszych rodziców zabił Miguel bo kiedyś
Luna była ich córką. Cóż chcieli by moi rodzice oddali im ją bo nie
chcieli kolejnej ciąży gdy miałam 4 miesiące. Mnie też nie chcieli.
Przez to czuje sie taka niechciana samotna. Nikomu już na mnie nie
zależy wiem to i czuje. Tak jak żyletke, której często używam. Może
dlatego nie zareagowałam na próbe samobójczą Luny ? Sama chciałabym
czasem po prostu nie żyć i zapomnieć.. o głupiej miłości do Simona.
Odkrywam delikatnie rękaw patrząc na czerwone krótkie linie. Jedne
dłuższe drugie krótsze, jedne bladsze drugie bardziej wyraźiste. To
dowód na to że nie jestem idealna. Nie to że jestem psychicznie chora
tylko że jest mi ciężko. Nikt nie wie o tych liniach, ponieważ są one
wysoko na udach i małe przy zgięciu łokcia. Biorę kolejny wdech
zasłaniając je. Przykładam kubek kawy do ust i upijam ostatni łyk.
- Ambar? - słysze moje imie z jego ust
- Obudziłeś się ? - poderwałam sie z parapetu
- Taa - podchodzi szybko do łóżka Luny. Jakby inaczej ?
- Przepraszam. Że zasnęłam na tobie - mówie chcąc z nim porozmawiać.
- Nie szkodzi - mówi beznamiętnie nadal poświęcając uwagę Lunie
- Dobra - mówie kierując sie do drzwi czując łzy na policzkach
- Gdzie idziesz ? - pyta
- Jak najdalej Ciebie - sycze z zamkniętymi powiekami.
- Ambar.. czekaj... o co ci chodzi ?
- Nie udawaj głupiego- sycze ale on mnie przyciąge
- Nie udaje. Naprawddę nie wiem o co ci chodzi - wzdycha.
- Domyśl się - próbuje mu sie wyrwać lecz to tylko pogorsza
- Co to do cholery ? - pyta sycząc na widok moich cięć
- Nie widać ? - mówie obojętne
- Dlaczego ?
- To przez Ciebie ! - szepcze wściekła.
Nareszcie mu sie wywarłam. Podciągnęłam rękaw i wyszłam z sali chorych. Udałam się szybko do łazienki po czym przekręciłam zamek. Odkręcilam sie do lustra. Przyjrzałam sie dokładnie sobą. To nie była już ta ja, którą ukazuje w szkole i na rolerze. W lustrze odbijała sie ta prawdziwa ja. Blada jak duch. Tak odbiła sie moja dusza skalana skrzywdzona prosząca o pomoc. Nikt jej nie zna tylko ja. Opłukałam twarz zmywając od razu cały makijaż. Włosy miałam już spocone od łez. Roztargane więc rozpuściłam je z warkocza. Pasma fal opadły mi na twarz zakrywając je. Tak samo i ja chciałam zniknąć. Nie miałam już siły. Byłam zbyt słaba. Czułam mój upadek jest blisko. To już koniec mojego triunfu perfekcjjonistki i królowej toru. Mój czas minął. Upadłam na podłogę oparta o ścianę. Skuliłam nogi które objęłam ramionami. Pomiędzy nie wsadziłam głowę. Zaszlochałam po czym nie kryjąc już dalej uczuć wybuchłam płaczem. A to wszystko przez miłość. Ona nie wróci już po mnie. Dla mnie przestała istnieć.
* Oczami Matteo *
Luna !!!! Nie ! To nie możliwe ! Ona zginęła w ciemności ! W tym wirze. Wiedziałem że tak będzie.
Dlaczego ona mnie słucha ? To ja miałem nawiedzić ją a nie ona zrobić to by spotkać tu mnie. Nadal w to nie wierzę ! To nie może być kurwa prawda ! Nie !!!!!! Łapie sie za głowe pochylając ją ku ziemi. Nie ma już wiru który wciągnął moją ukochaną. Zostały tylko piękne wspomnienia i para wrotek. Patrze ku górze modląc sie do Boga by ją przywrócił z czeluści piekieł. Ale on mnie nie słucha.
- Drogi synu.. - przede mną pojawia sie postać Pana
- Nie mów tak do mnie ! Nie jestem twoim synem
- Niby dlaczegóż ? - pyta ojcowskim tonem
- Pozwoliłeś zesłać ją do piekła !
- Sama wybrała tą drogę. Pamietasz co ci mówiłem..
- Taak tak wiem... Dlaczego do tego dopuściłeś ?!!!!
- To była jej decyzja..
- Nie rozumiesz pobudek ? - wydzieram sie
- Matteo.. rozumiem ale to jej decyzja...
- chce na ziemie ! chce z nią poozmawiać
- Z jej ciałem ? - pyta
- Kiwam głową. Chce móc go dotknąć stać się cielistym Aniolem.
- Nie wiesz na co sie porywasz chłopcze..
- Wiem znam legende.
- Właśnie synu - mówi znikając.
Jak ja mam dość go i tych jego mądrych rad i zakazów. Umarłego może dobić. Tak samo jak mnie !
Nie obchodzą mnie zakazy ! Ja chce moją Lunę z powrotem ! Zrobię wszystko by ją odzyskać. Za wszelką cenę Moja determinacja przysłonięta miłością do meksykanki jest ogromna. Czujr jak rozwala mnie energia
i rządza mojej ukochanej ! Nie musze słuchać Boga sam sobie poradzę ! Zejdę na Ziemię i zobacze ciało Luny. Znów go dotknę, zobaacze i poczuje jak największy skarb. Mój skarb. Chcę go ponownie ! By wrócił do mnie. Zrobie wszystko nawet wbrew woli Boga i tej Legendy ! Poniose konsekwencje tylko by być z Luną. Już na zawsze.
Tak jak planowałem także zrobiłem. Zszedłem na Ziemię do mojego słońca. Do mojego księżyca.
Dzięki kilku '' trikom '' stałem się człowiekiem z krwi i kości .. już na zawsze. Oto Ziemia. Już prawie niepamiętam jak to jest czuć powierzchnię gołą stopą. Jak to jest dotykać brać czy dawać. Nie
mam już przezroczystego ciała. Ale to nie ważne. Zostane na Ziemi a lekarze uratują Lunę i będziemy szczęśliwi już na zawsze. Czuje wiater, który mnie przeszywa na skroś. Jest chłodny. Nie za zimny nie za ciepły. taki.. nowy. W niebie na ma wiatru i zawsze świeci słońce. Oby moje też zajaśniało gamą promyków. tak wesołych i tańczących w jej pięknych oczach.
Wszedłem do wielkiego budynku jakim jest szpital. Mówie od razu to przytłaczające miejsce. A w nocy jeszcze gorzej. Wydaje sie jak z najgorszych koszmarów. Łóżka, szafki, wózki czy nosze porostawiane na korytarzu. Białe ściany pozbawione koloru. Brak tylko skrzypiącej podłogi, której na szczęście nie ma. Bo gdyby była już wy ktoś mnie zauważył. Dlatego jestem tu nocą gdy wszyscy śpią. nawet pielęgniarki ucieły sobie drzemkę w dyżurce. przechodzę obok otworzonych drzwi do gabinetu lekarskiego pełnego lekarst strzykawek, kroplówek i igieł. na samą myśl mnie mdli więc podąrzam dalej. sala 5, 9, 15 i tak dalej aż trafiam do uchylonych drzwi od sali 25.
To w niej jest Luna. Widzę ją przez szybę. Wchodzę do środka
ostrożnie zamykając za sobą drzwi. Mój wzrok od razu kieruje na łóżko na którym leży dziewczyna.
jest blada, ma podkrążone oczy, których powieki opadają lecz dzięki blasku księżyca dają im cień. Niesamowity widok. Musze to przyznać. Podchodzę bliżej chwycąc zimną dłoń dziewczyny i spoglądam jej w oczy. Nic. Żadnego ruch drgania czy bicia serca, szybkiego oddechu a nawet pulsu. nic nie ma. Leży jak trup. Wychudniała, zmizerniała. Wrak człowieka. Gdzie jej uśmiech który kocham ? Gdzie jej energia którą wszystkich zaraża ? Gdzie jej oczy z tańczącymi ognikami ? Nie to nie jest Luna. To jest całkowite przeciwieństwo dziewczyny, którą kocham. Kucam nad tym cholernym łóżkiem trzymając jej dłoń, którą masuje opuszkami palców z nadzieją że to poczuje. Lecz nic ! Ona ne czuje zupełnie nic.. Już za póżno ? Mam się poddać ? Zapomnieć o wszystkim co przeszlliśmy ? Głośno błagam by wróciła . do mnie
Simon zawsze był w tobie zakochany księżniczko. Było to widać. Ambar też widziała.- Ambar? - słysze moje imie z jego ust
- Obudziłeś się ? - poderwałam sie z parapetu
- Taa - podchodzi szybko do łóżka Luny. Jakby inaczej ?
- Przepraszam. Że zasnęłam na tobie - mówie chcąc z nim porozmawiać.
- Nie szkodzi - mówi beznamiętnie nadal poświęcając uwagę Lunie
- Dobra - mówie kierując sie do drzwi czując łzy na policzkach
- Gdzie idziesz ? - pyta
- Jak najdalej Ciebie - sycze z zamkniętymi powiekami.
- Ambar.. czekaj... o co ci chodzi ?
- Nie udawaj głupiego- sycze ale on mnie przyciąge
- Nie udaje. Naprawddę nie wiem o co ci chodzi - wzdycha.
- Domyśl się - próbuje mu sie wyrwać lecz to tylko pogorsza
- Co to do cholery ? - pyta sycząc na widok moich cięć
- Nie widać ? - mówie obojętne
- Dlaczego ?
- To przez Ciebie ! - szepcze wściekła.
Nareszcie mu sie wywarłam. Podciągnęłam rękaw i wyszłam z sali chorych. Udałam się szybko do łazienki po czym przekręciłam zamek. Odkręcilam sie do lustra. Przyjrzałam sie dokładnie sobą. To nie była już ta ja, którą ukazuje w szkole i na rolerze. W lustrze odbijała sie ta prawdziwa ja. Blada jak duch. Tak odbiła sie moja dusza skalana skrzywdzona prosząca o pomoc. Nikt jej nie zna tylko ja. Opłukałam twarz zmywając od razu cały makijaż. Włosy miałam już spocone od łez. Roztargane więc rozpuściłam je z warkocza. Pasma fal opadły mi na twarz zakrywając je. Tak samo i ja chciałam zniknąć. Nie miałam już siły. Byłam zbyt słaba. Czułam mój upadek jest blisko. To już koniec mojego triunfu perfekcjjonistki i królowej toru. Mój czas minął. Upadłam na podłogę oparta o ścianę. Skuliłam nogi które objęłam ramionami. Pomiędzy nie wsadziłam głowę. Zaszlochałam po czym nie kryjąc już dalej uczuć wybuchłam płaczem. A to wszystko przez miłość. Ona nie wróci już po mnie. Dla mnie przestała istnieć.
* Oczami Matteo *
Luna !!!! Nie ! To nie możliwe ! Ona zginęła w ciemności ! W tym wirze. Wiedziałem że tak będzie.
Dlaczego ona mnie słucha ? To ja miałem nawiedzić ją a nie ona zrobić to by spotkać tu mnie. Nadal w to nie wierzę ! To nie może być kurwa prawda ! Nie !!!!!! Łapie sie za głowe pochylając ją ku ziemi. Nie ma już wiru który wciągnął moją ukochaną. Zostały tylko piękne wspomnienia i para wrotek. Patrze ku górze modląc sie do Boga by ją przywrócił z czeluści piekieł. Ale on mnie nie słucha.
- Drogi synu.. - przede mną pojawia sie postać Pana
- Nie mów tak do mnie ! Nie jestem twoim synem
- Niby dlaczegóż ? - pyta ojcowskim tonem
- Pozwoliłeś zesłać ją do piekła !
- Sama wybrała tą drogę. Pamietasz co ci mówiłem..
- Taak tak wiem... Dlaczego do tego dopuściłeś ?!!!!
- To była jej decyzja..
- Nie rozumiesz pobudek ? - wydzieram sie
- Matteo.. rozumiem ale to jej decyzja...
- chce na ziemie ! chce z nią poozmawiać
- Z jej ciałem ? - pyta
- Kiwam głową. Chce móc go dotknąć stać się cielistym Aniolem.
- Nie wiesz na co sie porywasz chłopcze..
- Wiem znam legende.
- Właśnie synu - mówi znikając.
Jak ja mam dość go i tych jego mądrych rad i zakazów. Umarłego może dobić. Tak samo jak mnie !
Nie obchodzą mnie zakazy ! Ja chce moją Lunę z powrotem ! Zrobię wszystko by ją odzyskać. Za wszelką cenę Moja determinacja przysłonięta miłością do meksykanki jest ogromna. Czujr jak rozwala mnie energia
i rządza mojej ukochanej ! Nie musze słuchać Boga sam sobie poradzę ! Zejdę na Ziemię i zobacze ciało Luny. Znów go dotknę, zobaacze i poczuje jak największy skarb. Mój skarb. Chcę go ponownie ! By wrócił do mnie. Zrobie wszystko nawet wbrew woli Boga i tej Legendy ! Poniose konsekwencje tylko by być z Luną. Już na zawsze.
Tak jak planowałem także zrobiłem. Zszedłem na Ziemię do mojego słońca. Do mojego księżyca.
Dzięki kilku '' trikom '' stałem się człowiekiem z krwi i kości .. już na zawsze. Oto Ziemia. Już prawie niepamiętam jak to jest czuć powierzchnię gołą stopą. Jak to jest dotykać brać czy dawać. Nie
mam już przezroczystego ciała. Ale to nie ważne. Zostane na Ziemi a lekarze uratują Lunę i będziemy szczęśliwi już na zawsze. Czuje wiater, który mnie przeszywa na skroś. Jest chłodny. Nie za zimny nie za ciepły. taki.. nowy. W niebie na ma wiatru i zawsze świeci słońce. Oby moje też zajaśniało gamą promyków. tak wesołych i tańczących w jej pięknych oczach.
Wszedłem do wielkiego budynku jakim jest szpital. Mówie od razu to przytłaczające miejsce. A w nocy jeszcze gorzej. Wydaje sie jak z najgorszych koszmarów. Łóżka, szafki, wózki czy nosze porostawiane na korytarzu. Białe ściany pozbawione koloru. Brak tylko skrzypiącej podłogi, której na szczęście nie ma. Bo gdyby była już wy ktoś mnie zauważył. Dlatego jestem tu nocą gdy wszyscy śpią. nawet pielęgniarki ucieły sobie drzemkę w dyżurce. przechodzę obok otworzonych drzwi do gabinetu lekarskiego pełnego lekarst strzykawek, kroplówek i igieł. na samą myśl mnie mdli więc podąrzam dalej. sala 5, 9, 15 i tak dalej aż trafiam do uchylonych drzwi od sali 25.
To w niej jest Luna. Widzę ją przez szybę. Wchodzę do środka
ostrożnie zamykając za sobą drzwi. Mój wzrok od razu kieruje na łóżko na którym leży dziewczyna.
jest blada, ma podkrążone oczy, których powieki opadają lecz dzięki blasku księżyca dają im cień. Niesamowity widok. Musze to przyznać. Podchodzę bliżej chwycąc zimną dłoń dziewczyny i spoglądam jej w oczy. Nic. Żadnego ruch drgania czy bicia serca, szybkiego oddechu a nawet pulsu. nic nie ma. Leży jak trup. Wychudniała, zmizerniała. Wrak człowieka. Gdzie jej uśmiech który kocham ? Gdzie jej energia którą wszystkich zaraża ? Gdzie jej oczy z tańczącymi ognikami ? Nie to nie jest Luna. To jest całkowite przeciwieństwo dziewczyny, którą kocham. Kucam nad tym cholernym łóżkiem trzymając jej dłoń, którą masuje opuszkami palców z nadzieją że to poczuje. Lecz nic ! Ona ne czuje zupełnie nic.. Już za póżno ? Mam się poddać ? Zapomnieć o wszystkim co przeszlliśmy ? Głośno błagam by wróciła . do mnie
- Co chcesz Królu Pawiu ? - pyta znurzona
- Nawet odezwać się i powiedzieć zwykłego '' cześć '' nie mogę ?
- Masz racje '' cześć '' - mówi odchodząc
- A ty gdzie się śpieszysz kelnereczko ? - pytam uwodzicielsko przyciągając ją do siebie
- Z dala od ciebie - prycha próbując ukryć że sie na mnie gapiła
- Nie uciekniesz od przeznaczenia Lunita. Ono jest blisko i się wypełni - mrucze
za nią gdy odchodzi z rumieńcami na policzkach
Przykładam dłoń do jej zimego policzka. Brak nawet śladu po małym zarumienieniu.
pamiętam jak za każdym razem robiły się czerwone na mój widok.
wiedziałem że ona chcę uciec od uczuć do mnie bo byłem kiedyś
z jej siostrą. wierzyłem i powtarzałem jej że jesteśmy dla siebie przeznaczeni.
Musi tylko w to wierzyć tak mocno jak ja.
Nie wiedziałem jednak że jej przeznaczenie jest inne niź te, które bym chciał.
- Matteo prosze Cię. To nic ie da. Nie nauczę się. Jestem oferemą - mówi po r
az kolejny nowym upadkiem.
- Tak wiem jesteś ofermą - zaczynam sę śmiać. Sztyletuje mnie wzrokiem
- Nie dam rady - wzdycha zrezygnowana.
- Jesteś Luna Valente. Odważny księżyc tak ? - przypominam jeej a ta kiwa głową.
- Moja odwaga zniknęła wraz z Simonem który odsiaduje odsiadkę - wzdycha.
- Tak wiem. Ale jesteś odważna. Siimon też chce byś sie nie poddawała ! A ja ci pomogę
- szepcze trzymając ją w równowadze. Nuce jej piosenkę, którą jej kumpel dla niej wyskrobał.
- Dziękuje- całuje mnie w policzek i jedzie dalej sama. Szczęśliwa radosna i pełna energi a także odważna
Zawsze była odważna. Może nie zdawała sobie z tego sprawy lecz my wszyscy wiedzieliśmy.
Nawet gdy sie poddawała tłumaczyliśmy jej że ma energię by iść dalej.
gdy upada zawsze sie wznosiła i pokazywała jeszcze większy blask.
Brakowało jej trochę wiary w siebie, któą w nią wpoiłem
i pilnowałem by nie utraciła odwagi i podąrzała za mareniami by wygrać.
tą bitwe też wygra wierzę w to że nie zawiedzie mnie.
- Prosze Luna wystartuj ze mną w zawodach - błagałem łażąc wciąż za nią.
- Nie matteo. masz Ambar a ja nie jestem tak dobra by z nią konkurować.
Dopiero zaczynam moją przygodę z kółkami - wymiguje się.
- Nie prawda ! To ja cie uczyłem. Jesteś na wysokim poziomie prawie jak ja
- stwierdzam patrząc jej głęboko w oczy. Dostrzegłem w nicvh nie strach lecz
obawe przed miłością do mnie.
- Ale ja nie chcę. Robie to dla siebvie nie n pokaz i rywalizacji jak ty - prycha odwracając się.
- Luna to nie prawda - bronię swego. Przejrzała mnie.
- Do widzenia Pawiu - mówi odchodząc. Zadziwia mnie nadal swoim zachowaniem. Ale nie może zrozumieć tego co do niej czuje ?
Miała raje byłem egoistycznym wpatrzonym w siebie dupkiem uwielbiającym rywalizacje.
Ale
to się zmieniło gdy ją poznałem. Od samego początku czułem że ona jest
nowym początkiem nie tylko swoim także i moim. nie zdawałem sobie
sprawy jaki jestem dopóki nie poznałem tej dziewczyny. Ona otworzyła mi
oczy. dzięki niej widziałem świat w barwach. A teraz ? Gdy widze jak
umiera. Jest prawie duchem błądzącym między dobrem złem.
dlaczego Bóg nie dał nam być razem ? Co ja spiepszyłem ?
- Dlaczego mnie pocałowałeś ??!! - mówi rozkojarzona po konkursie
- Luna muszę ci coś powiedzieć - zaczynam lecz ta mi przeryw.
- że to część występu ? Uatrakcyjnienie interpretacji ? - pyta patrząc na mnie.
- Nie Luna to prawdziwy pocałunek - mówie. Po jej minie wiem że to to chce usłuszeć.
- Ty.. ty .. mnie ? - zaczyna się jąkać co przerywam pocałunkieem.
- Tak kocham Cię - mówie patrząc jej w oczy - I chce byś została moją dziewczyną - klękam.
to najromantyczniejsze co zrobiłem w życiu dla kogokolwiek.
- Wstawaj pawiu i znów mnie pocałuj - prosi roniąc łzy. Od razu wykonuje tę prośbę.
- To znaczy że sie zgadzasz ? - pytam z nadzieją
- Oczywiście. Ty to czasem głupi jesteś - śmieje sie a ja po raz trzeci ją całuje.
- Nie Luna to prawdziwy pocałunek - mówie. Po jej minie wiem że to to chce usłuszeć.
- Ty.. ty .. mnie ? - zaczyna się jąkać co przerywam pocałunkieem.
- Tak kocham Cię - mówie patrząc jej w oczy - I chce byś została moją dziewczyną - klękam.
to najromantyczniejsze co zrobiłem w życiu dla kogokolwiek.
- Wstawaj pawiu i znów mnie pocałuj - prosi roniąc łzy. Od razu wykonuje tę prośbę.
- To znaczy że sie zgadzasz ? - pytam z nadzieją
- Oczywiście. Ty to czasem głupi jesteś - śmieje sie a ja po raz trzeci ją całuje.
To była najczęśliwsza chwila w naszym życiu prawda Luna ? Pytam ciała
dziewczyny.
Wiem że mi nie odpowie ale znam prawdę. Jestem a raczej byłem jej
pierwszym chłopakiem. To mnie naprawdę kocha wiem to ! Nie mogła się
dłużej oszukiwać.
Zaliśmy sobie nasze serca już na zawsze..
jakbym ja chciał by jej serduszko ponownie zabiło...
Tylko dla mnie..
- Simon chodz tu ! - ciągnie mnie za rękę.
- O co chodzi Luna ? - pyta zaspany Alvarez o 6 rano.
Właśnie wyszedł z więęzienia.
Luna musiała go jak najszybciej zobaczyć.
- Wygraliśmy ! Ale nie tylko konkurs - odpowiadam.
- A co jeszcze ? - pyta ziewając.
- Naszą miłość - mówi podekscxytowana moja dziewczyna.
- Jesteście razem ? - pyta meksykanin zasmucony jakoś.
- Tak. Luna sie zgodziła - mówie triunfalnie
- Gratulacje. A teraz idę spać - mówi wchodząc do domu.
Czuje żą on naprawdę jet w niej zakochany.
- Luna ? Ty widzisz że on ciebie kocha prawda ?
- co ty ! Głupoty gadasz. To tylko mój przyjaciel. - zapewnia.
Nie znosiła cie za to że Cię pokochał. Ja też się bałem, że mi ciebie odbierze.
Straciłem pewność siebie bo tak dobrze sie dogadywaliście. spędzałaś z nim
więcej czasu niź ze mną. Naprawdę nic nie wiedziałaś i nie czułaś ?
Teraz już nic nie czujesz...
- matteo powiedz mi gdzie idziemy - pyta zdenerwowana bo zasłoniłem jej oczy
- kelnereczko nie bądz tak ciekawska- jak zwykle nabijam się z niej.
- Bo sie wrócę do domu Pawiu !!!!
- Ej spokojnie. To miła niespodzianka i na pewnoci sie spodoba - gwarantuje
- Skąd ta pewność i gwarancja ?
- Bo ja to mówie - śmieje sie
- Tak to gwarancja - wzdycha
- Ej Marudo przestań ja sie tu staram - zauważam
- Zobaczymy - prycha. Wzdycham.
Prowadzę ją do parku na polanke przy rzeczce a na niej ławeczka.
Na trawie był już rozłorzony koc i przekąski. Postarałem sie
nie ma co. To wtedy był nasz kolejny pocałunek taki prawdziwy nie na
oczach innych. Było łatwo ją przekonać. Po prostu zaśpiewałem jej piosenkę
'' Siento '' odzwierciedlającą wszystkie moje uczucia do niej.
Płakała ze wzruszenia. Jej łzy były szczęśliwy a to dało
mi satysfakcję.
- Kocham Cię Kocham Mocno !!! - krzyczała rzucając sie na mnie.
Przewaliła mnie na plecy spojrzała mi w oczy i zaczęła ponownie całować.
- Ej spokojnie. To miła niespodzianka i na pewnoci sie spodoba - gwarantuje
- Skąd ta pewność i gwarancja ?
- Bo ja to mówie - śmieje sie
- Tak to gwarancja - wzdycha
- Ej Marudo przestań ja sie tu staram - zauważam
- Zobaczymy - prycha. Wzdycham.
Prowadzę ją do parku na polanke przy rzeczce a na niej ławeczka.
Na trawie był już rozłorzony koc i przekąski. Postarałem sie
nie ma co. To wtedy był nasz kolejny pocałunek taki prawdziwy nie na
oczach innych. Było łatwo ją przekonać. Po prostu zaśpiewałem jej piosenkę
'' Siento '' odzwierciedlającą wszystkie moje uczucia do niej.
Płakała ze wzruszenia. Jej łzy były szczęśliwy a to dało
mi satysfakcję.
- Kocham Cię Kocham Mocno !!! - krzyczała rzucając sie na mnie.
Przewaliła mnie na plecy spojrzała mi w oczy i zaczęła ponownie całować.
Pocałowałem jej blade usta. Nie smakowały już tak samo. Nigdy nie posmakuje
ich tak jak wtedy. Tak bardzo chcę by płakkała znowu ze szczęśca przeze mnie.
Tak teraz ja placze tu nad nią klęcząc z modłami do Boga, który ma to gdzieś.
Przykładam swoje ciepłe usta do jej zimnych by ją rozgrzały. By przywróciły
prace jej delikatnego organizmu i przywróciły do życia jak w bajkach.
Jedynym problemem jest to że to nie bajka a w reali nie jestem księciem
który ją zbudzi za pośrednictwem pocałunku. A jej wargi aż tego pragną.
Nie poczują nigdy moich..
- To wsiadaj. Jestem mistrzem toru więc za kółkiem też sobie poradze - nalegam
- Nie masz prawka. A jak coś ci sie stanie ? - pyta z troską
- Lunitka nic mi nie będzie jet okej - mówie już troche pijany
- Nie ma mowy ! Jadę z tobą - mówi wsiadając do auta
- I oto chodzi Kelnereczko - mówie zakładając okulary przeciw słoneczne
- Kochanie ! Jest noc - zauważa
- I co z tego. Fajnie w nich wyglądam - zauważamm wpatrując sie w lusterko i
poprawiam grzyweczkę. Luna tylko wzdycha.
- Bardziej kochasz tą grzywkę ode mnie !
- Oto to prawda kelnereczko
- wysiadam - mówi lecz ją przyciągam do siebbie
- żartowałem ale ty wrażliwa jesteś - zaśmiałem się
- Nie. Tylko po prostu zazdrosna o twoją grzyweczkę ! - tłumaczy
- No ja sie nie dziwie bo taka perfekcyjna
- Za bardzo jesteś w siebie wpatrzony - prycha ze śmiechem
- Prawda ale za to mnie kochasz - zauważam a ona kiwa głową muskając moje usta.
Nasz ostatni pocałunek.
Czyli to koniec ? To przedwczesne pożegnanie? Urządzenie lini życia pokazuje pionową
kreskę a nie wykres. Oznacza to jedno. Tylko jedno Moja ukochana umarła
. Beze mnie. Za wcześnie,. Była tak młoda. Pełna pasji i planów
na przzyszłość. Wiem jedno. To moja wina. '
Przepraszam kochanie że nie zdąrzyłem cię uratować. Poległem.
Nigdy nie zasługiwałem na ciebie.
Wtedy spod jej poduszki
wypadła koperta do Simona i Ambar. Bez zastanowienia ją otworzyłem.
W środku był list zaadresowany do Ambar i Simona. Nawet jeśli do nich moja ciekawość
nie
zna granic i go przeczytałem. Od razu poznałem charakter pisma Lunity.
List wyjaśniał przyczyny tego co zrobiła oraz przeprosiny dla nich i
rady, którymi powinni podązać. Opisała w nim
że to moja wina. No nie dosłownie. Chodzi mi oto że chciała być ze mną w niebie. Niestety
ona tam będzie a ja już nie. Musze sie pogodzić z tym lecz teraz znam jej motywy. Schowałem
list do koperty i zakleiłem jakby nikt go nihdy nie otwierał. Poczeka na adresatów.
Wstałem spoglądając w góre po czym westchnąłem musząc pożegnać ukochaną, której nigdy już
nie zobaczę. Teraz nie wrócę do Boga a on nie ześle mnie do piekła. Będę pomiędzy światami ale
zamieszkam na Ziemi by stać się Aniołem stróżem innej potrzebującej osoby
lecz nigdy nie zapomne o Lunie i zawsze będę ją kochać oraz będę czuwać nad Ambar i Simonem.
lecz nigdy nie zapomne o Lunie i zawsze będę ją kochać oraz będę czuwać nad Ambar i Simonem.
Minął miesiąc od śmierci Luny. Dużoo się zmieniło od tego czasu. Powiedzmy szczerze
bez Lunity nic nie będzie takie samo. Już nigdy. Nadal obwiniam się za jej śmierć. Na szczęście
Simon nie chowa dłuższej urazy i bardzo mi pomaga. Dzięki niemu sie nie załamałam i daje sobie rade.
Nie mam nikogo oprocz niego. Bardzo go cienię za to że jest obok. No niestety także nadal go kocham o czym on nie chce słyszeć. Zapewne pomaga mi z litości dla Luny przecież to jego miłość.. Musze się z tym pogodzić chociaż jest to trudne i wymaga ode mnie sporo łez w nocy. Ale nie płacze tylko przez Simona. Ja tęsknię za siostrą. strasznie mi jej brakuje. Meksykanin powtarza że ona z góry sie nami opiekuje i nas kocha. Gdy siedzieliśmy tak na kanapie i mi to mówił nagle drzwi balkonowe się otworzyły więc mój przyjaciel poszedł szybko je zamknąć. W tym czasie wstałam podnieść kupke papierów, którą strącił wiatr. Wśród nich znalazłam różową kopertę z moim i Simona imieniem. Od razu ją otworzyłam
- Simon chodź tu - prosiłam otwierając kartkę
- Co to jest ?- pyta zdziwiony
- List od Luny dla nas - tłumaczę zaczynając czytać.
Kochani, Ambar i Simonie
Pisząc ten list odbywając ostatnie minuty życia na tym świecie pozbawiione
mojego ukochanego Matteo. W jednej z rąk trzymam długopis w drugiej
zaś opakowanie z tabletkami na bezsenność. Biore je od dawna w małych
ilościach by zasnąć i nie myśleć o nim. Ale dziś ? Jest inaczej. Miałam
wizję że lecę na wrotkach do nieba a on mnie łapie w ramiona. I unosi na
swoich ramionach. Chce by tak było już. Dlatego zaraz połkne tabletki
i zniknę z tego świata na zawsze. Tam będę szczęśliwa z moim ukochanym.
Wiem że Was przez to ranię ale nie potrafię. To co czuje do Matteo jest silniejsze
To energia która nigdy zmaleje. To blask który nie przestanie lśnić. To miłość,
która uskrzydla z każdym dniem nie pozwalając upaść. To magia i pył,
które po zdmuchnięciu nie rozwieje wiatr. Miłość to płomień ognia którego
nie da się stopić. Uczucie to jest promieniem słońca które na zmiane tańczy z blaskiem
księżyca obiyum w tafli wody. Miłość to najpiękniejsza z piosenek. Trzeba się
w nią dobrze wsłuchać by zrozumieć jak silną ma moc. To właśnie jest miłość.
Najpiękniejsze uczucie. Autentyczne i nie powtarzalne. Tym właśnie jest miłość.
Chciałabym abyś go doświadczyła tak samo jak i Simon. Bardzo dobrze
was znam i wiem że go kochasz Ambar a Simon powinien dać szanse
innej miłości niź do mnie. Dlatego prosze was otwórzcie oczy i zobaczcie
że macie siebie tuż pod nosem lecz jesteście daleko. Zmieńcie to prosze.
Teraz patrze na was z nieba i się wami opiekuje
Luna
Gdy
przeczytałam list od mojej siostry niewytrzymałam i wybuchłam płaczem.
Nie mogłam uwierzyć że mimo wszysstko co robiłam jej źle ona mnie
kochała i kocha nadal. Teraz to wiem. Powinnam zmienić swoje życie dla
siebie i dla niej. Teraz wiem że nie jestem sama a ona czuwa nade mną i
mi zawsze pomoże. Tylko dlaczego pisała o miłości ? połowe listu
przeznaczyła na ten temat. Jednak ona się w tym myli. Ja nie zasługuje
na miłość. Nie po tym jaka byłam.
- ambar nie płacz - chłopak kuca nade mną
- Nic nie zrozumiesz ! - prycham
- Też Cię kocham - zapewnia chwycąc moją dłoń
- Co ? - pytm zdziwiona
- I zostanę twoim chłopakiem - dodaje całując mnie co odwzajemniam.
- Dlaczego ?
- Bo tak. Kocham cię a nie Lunę teraz to wiem gdy zbliżyliśmy sie ponownie do
siebie rozumiesz ? Potrzebujemy siebie i dobrze to wiesz.
Jesteś tą jedyną, którą kocham i chochać będę. - szepcze
Lecą
mi łzy. Nie mogę w to uwierzyć. Uszczypnęłam się ale na szczęście
dzieje się to naprawdę. Simon mnie kocha dzięki listowi znowu jesteśmy
razem i nikt tego nie zepsuje. Mój chłopak zaśpiewał mi '' Eres '' boziu
jaki on kochany. I tylko mój. Los dał nam siebie nie możemy tego
zmarnować. O miłość nie trzeba się starać bo sama przyjdzie w nie
oczekiwanym momencie a wtedy zostaje nam ją przyjąć i pielęgnować z
każdym kolejnym dniem i dziękować że po prostu jest.
NARRATOR
Bóg dłużej nie mógł patrzeć na swojego sługe, który mimo że został aniołem stróżem to wcale
nie był z tego zadowolony i nie spełniał z pełną satysfakcją swoich obowiązków. Bóg jeden
wiedział dlaczego. Młody włoch opiekował sie Simonem i Ambar którzy byli zgodną i szczęśliwą
parą. Niestety widok dwójki zakochanych zawsze dobijał dwudziestolatka. Tak właśnie minęły
aż 3 lata ktoby pomyślał prawda ? Nic w życiu bohaterów sie niezmieniło ale to co dobre miało dopiero
dadejść z czasem coś czego pragneli lecz stracili nadzieje lecz Pan miał już swoje zamiary. Czyżby przyszedł na nie czas ? Najwyższy wiedział że jeśli nie skrzesi Luny i nie odczłowieczy swego sługe
ucierpią na tym oboje a tego nie chcial. Przecież Bóg kocha wszystkich prawda ? To dlaczego ich połączy ? Tylko on znał odpowiedz na to pytanie. Pewnego dnia wezwał na audiencje swojego wiernego sługe.
- Synu prosze podejdz tu do mnie - chłopak wykonał polecenie klękając na kolano schylił głowe
- Tak panie ? - pyta posłusznie - czego ode mnie oczekujesz ? Czyżbym zrobił coś źle? - dopytuje
- Nie Synu nie zrobiłeś nic złego od trzech lat posługi swojemu panu - mówi Ojciec troskliwym tonem
- To czym mogę zasłużyć na tą chwile twojej mocy i potęgi ? - pyta zdziwiony patrząc na tate.
- Zmieniłeś się przez ostatnie 3 lata co pragnę ci wynagrodzić. Pokazałeś że jesteś wierny mnie nawet jeśli wystawiłem Cię na próbę i zabrałem to co dla ciebie było najważniejsze. Śmierć twojej ukochanej miała cię zmienić i to zczyniła. Stałeś się lepszym człowiekiem. Jednak nadal odczuwasz bół i pustkę, którą może zapełnić tylko młoda meksykanka. Mój zamiar był planowany nie miej mi tego za złe. Podziwiam Cię jak twoja miłość do młodejk dziewczyny potrafiła cię zmienić. To był duchowy sprawdzian który zdałeś - zmęczony kończy swoją przemowe.
- Co to oznacza ? -- pyta napełniony duchem, który wypalił w nim cały zły chatakter
- Spójrz tam - nakazuje On pokazując dłonią na piękną anielice.
- Lllunaa? - pyta zdziwiny podchodząc bliźej do ukochanej.
- Tak to ja Matteo - uśmiecha się promiennie szczypiąc go by uwierzył że to ona
- Nie mogę uwierzyć ! Panie ! Tak bardzo dziękuje - rozpłakuje się tuląc do siebie dziewczynę.
- To nie sen Matteo. Wracacie na Ziemie by zacząć nowe życie jako ludzie - tłumaczy Ojciec.
Za nim zdziwiony Matteo zdąża coś powiedzieć staje na Ziemi wraz z Luną tak jak przed trzema laty. Bóg poradził by zaczeli od nowa we Włoszech gdzie sie znaleźli. Ukochana łapie chłopaka za dłonie patrząc mu w oczy. Tej magicznej chwili nikt nie zepsuje. Pan patrzy na nich a w jego oku rodzi się łza szczęścia.
Matteo całuje Lune namiętnie i czule jakby zaraz świat miał się skończyć ale on dopiero się zazął
- Mówiłam Ci że wrócę po Ciebie - szepcze wtulona w tors chłopaka
- Kocham Cię i nie chcę nigdy stracić.
Bóg dłużej nie mógł patrzeć na swojego sługe, który mimo że został aniołem stróżem to wcale
nie był z tego zadowolony i nie spełniał z pełną satysfakcją swoich obowiązków. Bóg jeden
wiedział dlaczego. Młody włoch opiekował sie Simonem i Ambar którzy byli zgodną i szczęśliwą
parą. Niestety widok dwójki zakochanych zawsze dobijał dwudziestolatka. Tak właśnie minęły
aż 3 lata ktoby pomyślał prawda ? Nic w życiu bohaterów sie niezmieniło ale to co dobre miało dopiero
dadejść z czasem coś czego pragneli lecz stracili nadzieje lecz Pan miał już swoje zamiary. Czyżby przyszedł na nie czas ? Najwyższy wiedział że jeśli nie skrzesi Luny i nie odczłowieczy swego sługe
ucierpią na tym oboje a tego nie chcial. Przecież Bóg kocha wszystkich prawda ? To dlaczego ich połączy ? Tylko on znał odpowiedz na to pytanie. Pewnego dnia wezwał na audiencje swojego wiernego sługe.
- Synu prosze podejdz tu do mnie - chłopak wykonał polecenie klękając na kolano schylił głowe
- Tak panie ? - pyta posłusznie - czego ode mnie oczekujesz ? Czyżbym zrobił coś źle? - dopytuje
- Nie Synu nie zrobiłeś nic złego od trzech lat posługi swojemu panu - mówi Ojciec troskliwym tonem
- To czym mogę zasłużyć na tą chwile twojej mocy i potęgi ? - pyta zdziwiony patrząc na tate.
- Zmieniłeś się przez ostatnie 3 lata co pragnę ci wynagrodzić. Pokazałeś że jesteś wierny mnie nawet jeśli wystawiłem Cię na próbę i zabrałem to co dla ciebie było najważniejsze. Śmierć twojej ukochanej miała cię zmienić i to zczyniła. Stałeś się lepszym człowiekiem. Jednak nadal odczuwasz bół i pustkę, którą może zapełnić tylko młoda meksykanka. Mój zamiar był planowany nie miej mi tego za złe. Podziwiam Cię jak twoja miłość do młodejk dziewczyny potrafiła cię zmienić. To był duchowy sprawdzian który zdałeś - zmęczony kończy swoją przemowe.
- Co to oznacza ? -- pyta napełniony duchem, który wypalił w nim cały zły chatakter
- Spójrz tam - nakazuje On pokazując dłonią na piękną anielice.
- Lllunaa? - pyta zdziwiny podchodząc bliźej do ukochanej.
- Tak to ja Matteo - uśmiecha się promiennie szczypiąc go by uwierzył że to ona
- Nie mogę uwierzyć ! Panie ! Tak bardzo dziękuje - rozpłakuje się tuląc do siebie dziewczynę.
- To nie sen Matteo. Wracacie na Ziemie by zacząć nowe życie jako ludzie - tłumaczy Ojciec.
Za nim zdziwiony Matteo zdąża coś powiedzieć staje na Ziemi wraz z Luną tak jak przed trzema laty. Bóg poradził by zaczeli od nowa we Włoszech gdzie sie znaleźli. Ukochana łapie chłopaka za dłonie patrząc mu w oczy. Tej magicznej chwili nikt nie zepsuje. Pan patrzy na nich a w jego oku rodzi się łza szczęścia.
Matteo całuje Lune namiętnie i czule jakby zaraz świat miał się skończyć ale on dopiero się zazął
- Mówiłam Ci że wrócę po Ciebie - szepcze wtulona w tors chłopaka
- Kocham Cię i nie chcę nigdy stracić.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam was przy takiej dla mnie wspaniałej chwili. Otórz wybiło mi tysiąc wejść mimo że jest tu tylko prolog za co bardzo wam wszystkim dziękuje ! Dlatego z tej okazji wstawiam CAŁY neshort który zamówiła u mnie marlene tylko nie miało być Simbar ale ja to ja więc dałam dwie pary. Otóż planje jeszcze dwa takie OneShorty Gastina&Pelfie oraz Jico&Yamirro które pojawią sie za kilka miesięcy. FFN dała mi pomysł na pozostałe gropówki które opublikuje tu. Spokojnie będą też rozdziały. Jestem w trakcie pisania ;) Dziś wpadłam na kompletną zmianę akcjii pod końcem. Otóż według zamówienia miał być dramat a jest happy end. Mam nadzieję że Marlene się spodoba i mnie nie zabije bo chciała dramat ale ja niestety nie umiem ich pisać. Mogę dodać że 2 kolejne prace też będą w takim motywie fantastyki itp. Aż dziwne bo jedyną fantastykę jaką czytałam to '' Dary Anioła ''
Cudowny os kochana;*
OdpowiedzUsuńJaki piękny! <3
OdpowiedzUsuńA jednak nie usunęłaś. Na szczęście.
Takie smutne zakończenie.
Prawie się popłakałam!
Ślicznie słoneczko, ślicznie! <3
Czekam na więcej takich os'ów
Pozdrawiam, Marlene <3
Prześliczne *_* aż się popłakałam ze wzruszenia <3 jednocześnie słodkie i tragiczne ^.^ OS bardzo przypadł mi do gustu :) chcę więcej! <3 buziaki kochana :*
OdpowiedzUsuńJakie to śliczne!
OdpowiedzUsuńTak samo, jak pozostałe dziewczyny, ja również się popłakałam *.*
Pisz więcej takich, bo świetnie Ci wychodzi! ♥
Cudowny!! <3 :**
OdpowiedzUsuńZakochałam się :* <3
Chce więcej!!
Jesteś świetna :* Pisz dalej, świetnie to robisz :*
Świetny, swietny i jeszcze raz swietny! Juz sie bałam ze nigdy sie nie zejdą, ale naszczescie sie udało. Mega długi i napewno bardzo pracochłonny wiec podziwiaM cie za wytrwałość w pisaniu go no i oczywiscie za sama fabule, nie kazdy potrafiłby cos takiego wymyślić.
OdpowiedzUsuńZapraszam rowniez do mnie, narazie na sam prolog http://lahistoriadelunaymatteo.blogspot.com/
Troche fikcyjen ale genialne ! :*
OdpowiedzUsuń